Zwykle tego typu roszady niecały miesiąc przed wyborami budzą podejrzenia o to, że ktoś z establishmentu musi koniecznie zarobić kilka pensji i odprawę w związku ze spodziewana porażką wyborczą. Tym razem sytuacja jest znacznie poważniejsza. Ogniskuje bowiem w sobie wiele najważniejszych problemów związanych z zarządzaniem systemem energii w Polsce.

Po pierwsze kwestia własności i reżimu prawnego. Sprawa dotyczy oporów, jakie stary zarząd Tauronu miał wobec, postulowanego przez MSP, przejęcia kopalni węgla kamiennego „Brzeszcze". Zdaniem Tauronu nie ma ona w bieżących warunkach uzasadnienia ekonomicznego, a ponoszenie odpowiedzialności prawnej z tytułu działania na szkodę spółki i udziałowców przewidywanej przez kodeks spółek handlowych nie każdemu jest w smak. Rząd jednak jako suweren ma swoje oczekiwania i cele (jak się okaże dalej nie zawsze wyższe) i w efekcie nawet polityk z tak mocną pozycją jak Aleksander Grad, musi ustąpić. Ktoś kiedyś będzie musiał zdecydować albo duże spółki albo energetyczne mają być rynkowe i rentowne albo mają spełniać zamówienia państwa, być przedsiębiorstwami użyteczności publicznej. Tylko miejsc w zarządach i radach nadzorczych było by żal.

Po drugie kwestia kondycji sektora węgla kamiennego w Polsce. „Brzeszczy" być może nie trzeba było by ratować, gdyby nie katastrofalna sytuacja w kompani węglowej. Droga potężnej i potencjalnie bardzo drogiej spółki do zagłady to temat na osobną opowieść, ale wieloletnie zaniedbania, brak reform co swego czasu tak obrazowo opisała minister Bieńkowska, odgrywają tu niepoślednią rolę. W efekcie mamy do czynienia z kopalniami, które strukturalnie tkwią gębko w PRL i , które nie mają szans na prawidłowy rozwój i będą dla ewentualnego właściciela jedynie balastem. Chociaż wiele analiz pokazuje, że tak być nie musi. Gdyby dokonano gruntownej reformy polskiego górnictwa w czasach prosperity, dziś o te kopalnie by zabiegano. Po trzecie. To brak pomysłów na reformy. Bieżąca proponowana przez rząd, nie ma szans powodzenia. Jest prawie pewne, że Komisja Europejska uzna sposób finansowania Nowej Kompani Węglowej za niezgodny z zasadami pomocy publicznej. Ponadto model finansowania jednych spółek państwowych dochodami innych to praktyka stosowana w czasach realnego socjalizmu, dziś typowa raczej dla Wenezueli a nie państw zachodnich. I wreszcie dosypanie po raz kolejny pieniędzy do górnictwa, bez niezbędnych reform nie rozwiąże żadnych problemów i nie spowoduje, że staną się one bardziej efektywne i konkurencyjne.

Po czwarte, model polityki rządu oparty na wizerunku. Można zaryzykować tezę , że póki było dobrze z dochodów górnictwa finansowano poparcie społeczne, o czym mówią min. stale rosnące koszty nieprodukcyjne kompani węglowej. Dziś jest odwrotnie, dla kupienia poparcia społecznego rząd chce dofinansowywać górnictwo albo zmuszając spółki państwowe do kupowania kopalń albo do pożyczania pieniędzy Kompanii Węglowej na wypłaty do końca roku. A mowa tu o kwotach rzędu pół miliarda złotych. Oczywiście trudno myśleć że rząd stwardnieje niespełna miesiąc przed prawie na pewno przegranymi wyborami, ale prawda jest taka, że na własne życzenie stał się zakładnikiem związków zawodowych i usiłuje tę odpowiedzialność przerzucić na zarządy spółek z udziałem skarbu państwa. Te zaś z przezorności własnej i w interesie swoich spółek boją się przed tym bronić. Ciekawe zatem czy w październiku ruszy ekspresowa karuzela z prezesami, zarządami.