Kilka lat temu, jadąc taksówką przez Paryż, natknąłem się na wielką i hałaśliwą demonstrację bardzo młodych ludzi. Taksówkarz wyjaśnił mi, że to demonstracja licealistów przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego. Przyznam, że zbaraniałem. Po chwili refleksji uświadomiłem sobie jednak, ze ta demonstracja dobrze symbolizuje stan świadomości i emocje wielu europejskich społeczeństw.
Jeremy Corbyn, brytyjski polityk pierwszej ligi, który właśnie objął przywództwo Partii Pracy, domaga się renacjonalizacji kolei i całej infrastruktury, zwiększenia wydatków socjalnych, likwidacji opłat za studia i wprowadzenia w ich miejsce systemu stypendiów. Przede wszystkim jednak Corbyn żąda ograniczenia wzrostu sektora prywatnego za pomocą podatków i rozbudowy sektora publicznego. Francuski Front Narodowy pod kierownictwem Marine Le Pen nawołuje do odejścia od europejskich zasad swobodnego przepływu dóbr, usług, kapitału i pracy i zastąpienia ich twardym protekcjonizmem rodem z lat międzywojennych. Dominująca na greckiej scenie politycznej Syriza to partia wyrosła na ideologicznym gruncie bardziej komunizmu niż socjalizmu. Jest ona otwarcie wroga wobec międzynarodowego kapitału, od którego Grecja całkowicie się uzależniła. Równie gwałtownie antykapitalistyczny jest cieszący się poparciem ponad 25 proc. wyborców włoski Ruch Pięciu Gwiazd założony przez komika – skandalistę Beppe Grillo.
Podobnych przykładów emocjonalnej antykapitalistycznej retoryki i „dziwnych postaci" skutecznie wypychających poza nawias polityki poważnych mężów stanu takich jak Mario Monti czy Jean-Pierre Raffarin, można przytoczyć znacznie więcej. Sprzyja temu uproszczona interpretacja modnych obecnie w głównym nurcie ekonomii analiz nierówności dochodów i bogactwa. Populistyczni politycy chętnie się do nich odwołują.
Charakterystyczny jest związek tego typu retoryki z politycznymi ekstremizmami prawicowymi i lewicowymi, kultywującymi mit „silnego państwa", wyrównującego zaniedbania i niesprawiedliwości oraz z odradzającymi się europejskimi nacjonalizmami. Niektóre z wyrosłych na tym gruncie ruchów politycznych można by określić za pomocą złowrogiej zbitki pojęciowej: „narodowy socjalizm".
Europejczyków nie można więc oskarżać o brak apetytu na reformy. Problem w tym, że mogą się one okazać „wsteczne" i katastrofalne w skutkach. Nie przypadkiem na okładce jednego z ostatnich numerów „The Economist" widać czerwony plakat sowieckiego typu przedstawiający Jeremy'ego Corbyna na tle hasła: „Wstecz towarzysze!!!".