Rosjanie na razie nie mogą sobie pozwolić na wstrzymanie dostaw gazociągiem jamalskim i rurociągami ukraińskimi. Wzrasta liczba interkonektorów, przez które będzie można ściągnąć ewentualne niedobory, poprawia się także sytuacja w zakresie pojemności magazynów. Do 2020 roku (planowane ukończenie nowych nitek), gazociąg nie powinien wpływać na bezpieczeństwo energetyczne RP. Ponadto należy pamiętać, że Europa i świat pełne są nieukończonych inwestycji infrastrukturalnych, jak chociażby ostatnio South Stream. Nie znaczy to jednak, że przez te pięć lat można zasypywać gruszki w popiele i myśleć, że jakoś to będzie.

W roku 2019 wygasa umowa tranzytowa, a w 2022 - umowa na dostawy gazu do Polski rurociągiem jamalskim. Trudno spodziewać się, że Gazprom nie będzie grał w tej sytuacji kartą nowobudowanych nitek Nordstreamu. Do rangi szczególnego priorytetu urasta zatem oddanie wreszcie do użytku terminalu LNG w Świnoujściu w celu zapewnienia niezależnych dostaw surowca. Należy nadal zabiegać o budowę Korytarza Północ-Południe, łączącego Bałtyk z Adriatykiem tak, aby pojawiła się alternatywny szlak przesyłu "błękitnego paliwa" w stosunku do tradycyjnej osi wschód-zachód. Trzeba także wracać do tematu poszukiwań i eksploatacji węglowodorów konwencjonalnych i niekonwencjonalnych. Już nie po to, aby stawać się "drugim Kuwejtem", ale po prostu po to, by móc zabezpieczać się własnymi zasobami na wypadek przerwania dostaw, bądź radykalnej podwyżki cen/pogorszenia warunków eksploatacji Jamału. Kategorycznie nie wolno nawet rozważać budowy niektórych połączeń międzysystemowych, w szczególności gazociągu Bernau-Szczecin. Już dziś można doń tłoczyć jedynie surowiec z Nordstreamu, a do tego zablokowałby on moce gazociągów łączących terminal w Świnoujściu z resztą krajowego systemu przesyłowego. Po ukończeniu dwóch kolejnych nitek, presja na odbiór rosyjskiego surowca od strony Bernau byłaby jeszcze większa. Na szczęście, wydaje się, że główne siły polityczny w kraju są na te problemy uwrażliwione, zaś dwaj najwięksi gracze na polskim rynku (Gaz-System i PGNiG) mają świadomość sytuacji i starają się na takie zagrożenia przygotowywać. Jednakże liczyć będą się efekty.

Znacznie bardziej niż w Polskę, umowa wymierzona jest w Ukrainę. Podwojenie przesyłu Nordstreamem spowoduje, że państwo to (o ile nie przeprowadzi niezbędnych reform), stanie się znacznie bardziej wrażliwe na szantaż związany z ewentualnym odcięciem dostaw. Potężny ukraiński system przesyłowy stanie się po prostu w dużej mierze zbędny, a dziś jest on jednym z niewielu atutów, jakie Kijów ma w stosunkach z Moskwą. Ukraina staje przed kolejnymi, ważnymi problemami do rozwiązania i słabym pocieszeniem jest to, że realnie zagrożenie zmaterializuje się dopiero za kilka lat.

No i wreszcie kwestia unii energetycznej i unijnej solidarności. Wydaje się, że porozumienie w sprawie Nordstream 2 ostatecznie grzebie obie idee. Nie sposób bowiem nie wiązać rozbudowy Nordstreamu z porzuceniem projektu South Stream. W ten sposób największe państwa UE (głównie Niemcy) postępują wbrew polityce Komisji Europejskiej i wyraźnie pokazują, że interes państwa przeważa nad interesem wspólnotowym. Jest to kolejny dowód na powrót do reguł twardego realizmu politycznego i trzeba sobie umieć z tym jakoś poradzić. Jest to także osobista klęska Donalda Tuska, którego sztandarowy projekt właśnie upada i to w sytuacji, w której teoretycznie posiada najlepsze wyobrażalne narzędzia do jego realizacji. Co do solidarności europejskiej natomiast, to trudno oczekiwać, żeby w bieżącej sytuacji państwa Europy Środkowo-Wschodniej miały się wykazywać zrozumieniem i empatią wobec niemieckich, francuskich i brytyjskich problemów z imigracją. Wobec realnego zagrożenia dla regionu, jakim jest rosyjska ekspansja na Ukrainie, podważania powojennego ładu międzynarodowego (aneksja Krymu) i wymuszenia zmian w konstytucji Ukrainy, zachodnie firmy podpisały z rosyjskimi kontrakty dodatkowo jeszcze uderzające bezpieczeństwo energetyczne państw środkowej i wschodniej części kontynentu. To musi budzić najgorsze skojarzenia historyczne.