Polska jest niesolidarna, niewdzięczna, niedobra, bezduszna, rasistowska, kseno- i islamofobiczna – negatywnych opinii nie szczędziły nam ostatnio nie tylko media w wielu krajach zachodnich, ale i tamtejsi politycy. Choćby prezydent Francji – państwa, które jeszcze kilka tygodni temu samo broniło się przed wprowadzeniem zasady automatycznego przyjmowania przez każde państwo określonej kwoty uchodźców – atakuje teraz Polskę (i naszych sąsiadów z nowej Unii), posługując się emocjonalnymi argumentami. Nie dba nawet o to, czy są one zgodne z prawdą.
François Hollande mówi: My dla was po upadku komunizmu natychmiast otworzyliśmy drzwi i zaprosiliśmy do wspólnego budowania Europy. W rzeczywistość Francja długo sprzeciwiała się przyjęciu Polski do UE, a gdy to już nastąpiło, zatrzasnęła drzwi przed polskim hydraulikiem i polską pielęgniarką.
Trwa wyścig w oskarżaniu Polski o brak solidarności, której ponoć nasz kraj sam tak obficie doświadczał. Niestety, coraz wyraźniej przebija się groźba: Nie łudźcie się, że odczujecie naszą (zachodnią, niemiecką) solidarność w sprawach dla was istotnych. Oznacza to, że na stałe bazy NATO czy kolejne przedłużenie sankcji wobec Rosji za agresję na Ukrainie nie ma co liczyć. I na wszystkie inne ustępstwa, na które mogłyby pójść Niemcy, by utrzymać bardzo dobre stosunki z Polską w czasach Andrzeja Dudy i – być może – także rządu PiS. W momencie zaprzysiężenia prezydenta wydawało się to prawdopodobne. Teraz, z powodu uchodźców, staje się trudne.
Polscy politycy ze strachu przed wyborcami zapomnieli o pragmatyzmie. I stanęli na czele ruchu oporu przeciwko imigrantom. Zupełnie jawnie mówili o obawach związanych z integracją i reakcją społeczeństwa, walczyli o to, by liczba imigrantów była jak najmniejsza. A nie wyłącznie o to, by nie wprowadzono wspomnianych kwot (bo gdy one będą obowiązywały, mogą napłynąć setki tysięcy, a nie tysiące uchodźców).
Tymczasem inni, choć podzielają obawy, głośno zapraszali uchodźców. Świetny wizerunek wypracowała sobie Finlandia, której premier zaprosił uchodźców do swojego domku letniego, a szef banku centralnego zapowiedział, że wyda na przybyszów jedną pensję. Nikt nie zauważył, że koalicjantem ugrupowania premiera jest antyimigrancka Partia Finów. Na dodatek jej lider, zarazem szef MSZ, interesuje się głównie losem uciekających z Bliskiego Wschodu chrześcijan. Za podobne poglądy Polska jest biczowana.