Oto Unia ma być „innowacyjna". Innowacyjność ma zwiększyć naszą konkurencyjność. Podnieść efektywność gospodarki. Dać nam przewagę nad Stanami, Chinami, Koreą i Bóg jeden wie nad kim jeszcze.
Innowacyjność staje się więc słowem kluczem. Niemal zaklęciem. Tyle że jest to zaklęcie, które nie działa. Dlaczego? Ano dlatego, że zaklęcia zwykle nie działają. Zwłaszcza gdy nie daje im się szansy. Unia nie daje.
Najlepszym przykładem są nowe technologie w dziedzinie dystrybucji książek i prasy. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że e-booki i e-gazety są przyszłością rynku medialnego. Łatwiej i szerzej dostępne mogą uratować rynek dóbr kultury, który powoli żegna się z tradycyjnym czytelnictwem.
W świecie powszechnie się to rozumie, wspierając rozwój tej „ścieżki technologicznej". W Europie odwrotnie. Z e-dystrybucją konsekwentnie się walczy.
Chodzi oczywiście o brak zgody Komisji Europejskiej na stosowanie wobec książek i prasy w wersji elektronicznej preferencyjnej stawki VAT. O ile tradycyjne papierowe książki i gazety wspiera się niższą stawką VAT, o tyle wobec ich wersji elektronicznej stosuje się stawkę wyższą, w naszym przypadku 23-procentową. Jak więc promować nowe technologie, jeśli są one z zasady droższe?