Limuzyny pod napięciem

Elektryczne auta podbijają rynek. Czy tak ma wyglądać przyszłość motoryzacji?

Aktualizacja: 02.10.2015 07:02 Publikacja: 01.10.2015 21:13

Elektryczny SUV Tesla model X ma kosztować około 130 tys. dol.

Elektryczny SUV Tesla model X ma kosztować około 130 tys. dol.

Foto: materiały prasowe

Tesla z elektrycznymi limuzynami zabiła koncernom motoryzacyjnym ćwieka – odniosła sukces tam, gdzie wyjadacze połamali sobie zęby. Znalazła sposób na elektryczne auta, a limuzyna Tesla model S wprawiła klientów w ekstazę. W konsumenckich badaniach w USA ten samochód oceniono bardzo wysoko.

Przy tak dobrym przyjęciu przez rynek, w tym roku Tesla zwiększy produkcję o blisko połowę, do 55 tys. aut. Przedstawiciele marki obiecują, że w 2020 roku Tesla będzie rocznie produkować pół miliona samochodów.

Nagle producent, którego akcje zostały w maju ub.r. ocenione jako śmieciowe, stał się wzorem do naśladowania dla całego przemysłu. Nikt już nie śmieje się z wartych 5 mld dol. akumulatorów ani ze strat spółki.

Najlepszym dowodem podziwu, jaki wzbudzają w koncernach motoryzacyjnych elektryczne auta amerykańskiego producenta, są wzorowane na tesli S elektryczne limuzyny wystawione na salonie samochodowym we Frankfurcie.

Porsche zaprezentowało koncepcyjny mission S, o łudząco podobnej budowie do tesli S, z czterodrzwiowym nadwoziem, akumulatorami w podłodze i dwoma silnikami elektrycznymi. Niemieckie auto trafi do sprzedaży najwcześniej za pięć lat, ale Porsche już obiecuje, że zasięg przekroczy 500 km, a dzięki mocy 600 KM przyspieszenie od 0 do 100 km/h potrwa niecałe 3,5 sekundy. To porównywalnie z teslą model S P85D.

– Akumulatory porsche mission E można będzie naładować w 80 proc. w kwadrans – obiecuje szef sprzedaży marki Bernard Maier. To wynik dwa razy lepszy od tesli.

Maier przyznaje, że zanim mission E trafi do produkcji, otrzyma akumulatory nowej generacji, które – jak obiecują dostawcy – będą miały dwa razy większą pojemność od obecnych.

Porsche sięgnęło po wypróbowane w 24-godzinnych wyścigach w Le Mans silniki elektryczne, zastosowało dotykowe ekrany i wirtualne deski rozdzielcze z wyświetlaczami przeziernymi. Niewykluczone, że te rozwiązania trafią do produkcji.

Podobnie futurystyczny jest chiński thunder power. Także ten samochód łudząco przypomina Teslę S. Ma podobną koncepcję budowy i w produkcji seryjnej znajdzie się najprawdopodobniej w 2017 r. Za pomysłem stoi kapitał chiński, ale wykonawstwo inwestorzy powierzyli Peterowi Tutzerowi, który wcześniej pracował w Porsche i był także głównym konstruktorem Bugatti Veyron.

Tutzer przygotowuje wersje o mocy 300 lub 450 KM, z zasięgiem 650 km. Akumulatory można naładować w połowie w 30 minut. Auto przyspieszy od 0 do 100 km/h w 5 sekund, a prędkość maksymalna wyniesie 250 km/h. Samochód ma otrzymać akumulatory o rekordowej pojemności 125 kWh.

– Auto projektujemy w Europie. Mam biuro we Włoszech, skąd pochodzę i gdzie znam wszystkich – wyjaśnia Tutzer. Dodaje, że przy takim projekcie powinien mieć zespół liczący co najmniej 150 osób, jest jednak blisko siedem razy mniejszy. – Zamawiamy komponenty u poddostawców, którzy sami je rozwijają – wyjaśnia sposób działania firmy.

Produkcja ruszy w Chinach. – Tam jest duży rynek i możemy liczyć na dopłaty pod warunkiem uruchomienia fabryki na miejscu – tłumaczy dyrektor techniczny.

Sukces Tesli zadziwił branżę motoryzacyjną. Nissan, który sprzedaje kompaktowego, elektrycznego leafa od grudnia 2010 roku znalazł nabywców na niecałe 200 tys. sztuk. Renault od 2012 roku oferuje elektryczne modele i sprzedał ich ponad 70 tys. Łącznie to pięć razy więcej niż Tesla, są to jednak w większości modele kompaktowe, utylitarne i taksówki, gdy Tesla S konkuruje z najdroższymi limuzynami.

Nie odnosi zresztą wyłącznie sukcesów. Zarząd firmy planował sprzedawać w Niemczech 1000 aut miesięcznie (porównywalnie z Porsche Panamera), ale sprzeda tyle przez cały rok. Jednak dynamika sprzedaży zwróciła uwagę konkurencji.

Amerykańska marka wycenia swoje auta na ok. 100 tys. dolarów, ale zdobywa także klientów z tańszych segmentów. We Francji, gdzie rozwinięta jest infrastruktura do ładowania aut, na tesle decydują się np. właściciele citroena C5. Wliczając darmowy prąd i brak obowiązkowych corocznych przeglądów (zalecany kosztuje we Francji 750 euro), tesla jest tańsza od auta klasy średniej już przy czteroletnim okresie eksploatacji.

Amerykanie pokazali właśnie kolejny elektryczny model: luksusowego SUV X. Będzie on wyceniony na 130 tys. dol.

Jednak przyszłość jest w produkcie masowym. Tesla obiecuje, że po uruchomieniu fabryki akumulatorów w Newadzie znacznie spadną koszty akumulatorów podnoszone przez transport z Chin. Wówczas wprowadzi do sprzedaży auto klasy średniej, odpowiednika BMW serii 3 lub mercedesa klasy C.

Tesla z elektrycznymi limuzynami zabiła koncernom motoryzacyjnym ćwieka – odniosła sukces tam, gdzie wyjadacze połamali sobie zęby. Znalazła sposób na elektryczne auta, a limuzyna Tesla model S wprawiła klientów w ekstazę. W konsumenckich badaniach w USA ten samochód oceniono bardzo wysoko.

Przy tak dobrym przyjęciu przez rynek, w tym roku Tesla zwiększy produkcję o blisko połowę, do 55 tys. aut. Przedstawiciele marki obiecują, że w 2020 roku Tesla będzie rocznie produkować pół miliona samochodów.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał Promocyjny
Polska na czele rewolucji technologii kwantowych
Materiał partnera
Technologie kwantowe: nauka tworzy szanse dla gospodarki
Nowe technologie
Niewykrywalny bombowiec strategiczny Sił Powietrznych USA odbył pierwszy lot
Nowe technologie
Co mówią kury? Naukowcy opracowali tłumacza, użyli sztucznej inteligencji
Nowe technologie
Prof. Zybertowicz: AI może potraktować ludzkość jak budowniczy autostrad traktują mrowiska