Stworzyła osobny gatunek literacki

W swych książkach ciągle powtarza, że obywateli ZSRR nie uczono jak żyć, tylko jak umierać – mówi Jerzy Czech, tłumacz Swietłany Aleksijewicz

Publikacja: 08.10.2015 17:30

Stworzyła osobny gatunek literacki

Foto: archiwum prywatne

Ten Nobel to przełom w stosunku do reportażu?

Mówiło się o Noblu dla Ryszarda Kapuścińskiego. Nie doczekał tego, bo zmarł. Osobiście nie odczuwam, żeby reportaż był dyskryminowany. Sam, jako czytelnik, wolę czytać o ludzkich losach niż o wymyślonych sytuacjach.

Co wyróżnia jej pisarstwo?

Stworzyła osobny gatunek podobny do utworu muzycznego. Swego rodzaju chór, niekiedy homofoniczny, rodzaj unisono. Taka jest jej książka „Wojna nie ma w sobie nic z kobiet". Te głosy są do siebie dosyć podobne, ale są też książki, gdy ten chór jest polifoniczny, jak „Czarnobylska modlitwa". To świetna książka, którą osobiście cenię najwyżej. Oddano w niej głos różnym ludziom. Nie tylko poszkodowanym, ale także tym, którzy w jakiś sposób zawinili i też zapłacili swoją cenę. Głosy ludu i głosy władców, wszystko w tym chórze jest. To jest rodzaj, który ona stworzyła. Jest jej własnością.

Ta nagroda ma aspekt polityczny?

Na pewno. Ostatnia jej książka „Czasy secondhand" z 2013 roku właściwie antycypowała to, co później się stało w Rosji. Wszystkie kraje, które przeszły przez rok 1989, jakoś wybrały swoją drogę. Różnie to wypadło, ale każdy szedł swoją ścieżką. Rosja natomiast nie mogła się odnaleźć i wróciła do tego, co już raz było. Do tytułowego second handu, czyli powiedzmy otwarcie, do Związku Radzieckiego.

Jak Aleksijewicz sama siebie określa? Białorusinka, Rosjanka?

Jest Białorusinką, ale nie taką biało-czerwono-białą, mówiąca zdecydowanie po białorusku. Mówi i pisze po rosyjsku, ma trochę inne spojrzenie niż Białorusini niepodległościowi, patrioci.Nie ukrywa, że jest bardzo związana ze Związkiem Radzieckim, tak jakby była nadal obywatelką tego kraju.

Czy jest jedna cecha wspólna jej pisarstwa?

Ciągle mówi o tym, że obywateli ZSRR nie uczono jak żyć, tylko jak umierać. W związku z tym, jedyne w czym się odnajdują, jest wojna. Wszystkie dzisiejsze wojownicze wyczyny Putina i armii rosyjskiej udającej ochotników, wynika właśnie z tego. Uczyniono ze zwycięstwa w II wojnie światowej czegoś w rodzaju religii, jedynej rzeczy, która spaja cały naród i to właśnie owocuje w taki sposób, a władzy daje możliwość dalszego rządzenia.

Jak w Rosji odbierane są jej książki?

Bardzo niejednoznacznie. Książka „Wojna nie ma w sobie nic z kobiet" o kobietach na Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej nie została przez wszystkich entuzjastycznie odebrana. Ukazała się w czasach rodzącej się pierestrojki. Wiały nowe wiatry, do głosu doszły siły, które chciały zmieniać Rosję. To jednak nie znaczy, że tak chcieli wszyscy. Byli tacy, którym nie podobało się to, że pisała o miesiączkowaniu kobiet, a nie tylko o tym, że walczyły, zwyciężały, oddawały życie i zdrowie. Aleksijewicz pokazała, że to były kobiety potrzebujące też miłości, które chciały normalnie żyć. Takie ujęcie uważano za profanację.

Książka „Cynkowi chłopcy" o Afganistanie też wywołała kontrowersje.

Choć to jedna z jej pierwszych książek, nadal jest bardzo aktualna. Trzeba sobie uzmysłowić, że od 35 lat Związek Radziecki i to, co przejęła z niego Rosja, pozostaje właściwie w nieustannym stanie wojny. Ta sytuacja produkuje ludzi, którzy nie potrafią robić nic innego. W „Cynkowych chłopcach" Aleksijewicz opisała, jak normalni, młodzi ludzie zmieniają się w zawodowych morderców. Potem wracają do kraju i wręcz domagają się, żeby ich gdzieś posłać, bo nie potrafią normalnie żyć, więc do następnych wojenek Putin znajduje dosyć ochotników. To są bardzo aktualne rzeczy, trafiające w istotę. Osobiście zawsze tak widziałem rolę literatury, która nie ma być tylko zabawą, ale coś mówi o świecie. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że powinna próbować coś zmienić. Jeżeli Akademia Noblowska to doceniła, oznacza to, że obserwuje tendencję obecne w literaturze i rozumie znaczenie reportażu.

Czy Aleksijewicz odnosiła się do sytuacji wojny na Ukrainie?

Zdecydowanie nie uległa wulkanowi szowinizmu, który wybuchł w Rosji, sterowany sztucznie i sprowokowany przez władzę i barierę informacyjną. Jeździła do Kijowa i mówiła, że tam jest zupełnie inaczej, niż się mówi. Pojechała do Moskwy i mówiła: co się z tym krajem stało? Oczywiście jej wiedza, a przede wszystkim perspektywa jest trochę inna niż nasza.

A którą jej książkę stawia pan najwyżej?

Najwybitniejsza artystycznie jest „Czarnobylska modlitwa". Przełomowa była „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". To ona uczyniła ją wybitną pisarką. Ostatnia „Czasy secondhand" z kolei trafia w dziesiątkę. Bez wątpienia jest wybitna, choć powiedziałbym, że z perspektywy artystycznej trochę nierówna. „Ostatni świadkowi"" o dzieciach wojny, stanowiła odprysk tematu wojennego z „Wojny... ". Poruszająca książka, ale już trochę wtórna.

A jest w Polsce popularna?

Jest wręcz rozrywana. Podczas jej ostatniego spotkania w maju w Warszawie, sala pękała w szwach, a potem jeszcze dwie godziny podpisywała książki. Poza tym widać to też po świetnej sprzedaży jej książek w Polsce.

—rozmawiał Marcin Kube

Ten Nobel to przełom w stosunku do reportażu?

Mówiło się o Noblu dla Ryszarda Kapuścińskiego. Nie doczekał tego, bo zmarł. Osobiście nie odczuwam, żeby reportaż był dyskryminowany. Sam, jako czytelnik, wolę czytać o ludzkich losach niż o wymyślonych sytuacjach.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”