Co z tym III filarem?

Powszechnie głosi się tezę, że III filar, czyli dobrowolne oszczędności emerytalne to absolutna klęska i niepowodzenie.

Publikacja: 26.11.2015 14:10

Krzysztof Nowak, członek zarządu Mercer Polska

Krzysztof Nowak, członek zarządu Mercer Polska

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Zainspirowany audycją w radiowej trójce, której tematem była ocena efektów działania pracowniczych programów emerytalnych (PPE) postanowiłem najbliższy felieton poświęcić wygłoszonej tam (i głoszonej w zasadzie powszechnie) tezie, że III filar, czyli dobrowolne oszczędności emerytalne to absolutna klęska i niepowodzenie.

Nie mam wątpliwości, że innego poglądu niż ten o „klęsce", „zapaści" itd. nie da się głosić patrząc jedynie na dane Komisji Nadzoru Finansowego dotyczące samych PPE.

Przypomnijmy podstawowe statystyki dot. rynku programów emerytalnych (grudzień 2014 roku): łącznie ok. 1 100 funkcjonujących programów, 322 tys. aktywnych uczestników, ponad 1,2 mld zł nowych składek w 2014 roku oraz nieco ponad 10 mld złotych zgromadzonych środków łącznie (czyli średnio ok. 30 tys. zł na uczestnika). To prawda, cyfry te nie wyglądają imponująco, szczególnie jeżeli uświadomimy sobie, że te 322 tys. uczestników PPE to niespełna 6 proc. wszystkich zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw (grupa ta liczy obecnie ok 5,5 mln pracowników). Celowo zawęziłem grupę potencjalnych uczestników programów wyłącznie to tej kategorii, eliminując w ten sposób zatrudnionych w rolnictwie (2 miliony osób), w sektorze publicznym (dla części nich PPE tak jest niedostępne), zatrudnionych w małych firmach, do 9 osób, czy w końcu samozatrudnionych (ponad 3 miliony Polaków).

W praktyce przedstawiciele wskazanych grup i tak w praktyce nie za bardzo mogą uczestniczyć w programach emerytalnych (nawet jeżeli niektórym z nich prawo na to pozwala). Ale oczywiście te 6 proc. trudno uznać za sukces. Jednak wniosek o kompletnym niepowodzeniu wydaje się być zdecydowanie przesadzony. Dlaczego? Po pierwsze PPE stanowią jedynie fragment rozwiązań organizacyjnych stosowanych przez pracodawców zainteresowanych finansowaniem świadczeń emerytalnych dla swoich pracowników. Często analizując zachowania firm zapomina się, że część pracodawców nie jest zainteresowana PPE, ale to wcale nie oznacza, że nie są gotowe wspierać swoich pracowników w procesie oszczędzania na emeryturę. Na przykład mogą to robić wpłacając składki do tzw. planów „pozaustawowych" (zwanych w skrócie PPO), które od strony konstrukcji przypominają często PPE, np. , podobnie jak PPE mogą działać w oparciu o umowę z funduszami inwestycyjnymi czy zakładami ubezpieczeń na życie.

Kluczowa różnica pomiędzy PPE, a planami pozaustawowymi polega na tym, że te ostatnie tworzone są „poza" ustawą o pracowniczych programach emerytalnych. W efekcie nie mogą korzystać z zachęt podatkowych przewidzianych w ustawie, ale z drugiej strony nie muszą poddawać się rygorom jej przepisów. Istnieje naprawdę duża grupa pracodawców dla których te ostatnie stanowią na tyle dużą przeszkodę, że są gotowe zrezygnować z ulg podatkowych na korzyć elastyczności, którą oferują plany pozaustawowe. Bazując na posiadanych danych (pochodzących z tzw. przeglądów łącznych wynagrodzeń, w ramach których Mercer zbiera informacje o praktykach dot. polityk wynagrodzeniowych funkcjonujących w ponad 300 firmach, głównie międzynarodowych) możemy szacować, że dzisiaj na rynku funkcjonuje przynajmniej drugi tysiąc takich właśnie pozaustawowych planów. Z tych samych danych wynika również, że łącznie ok. 25 proc. pracodawców oferuje swoim pracownikom różnego typu wsparcie emerytalne (mówimy tutaj o średnich i dużych firmach, zdecydowanie należących do grona wiodących pracodawców). Wspomniana powyżej liczba tysiąca planów pozaustawowych to jedynie szacunek, żadne „twarde" dane nie są tutaj bowiem dostępne.

Jednocześnie przyjąć należy, że w PPO uczestniczy jednak znacznie mniej pracowników niż w PPE. PPO zazwyczaj organizują mniejsze firmy, czasami plany tego typu adresowane są do wybranych kategorii pracowników, a czasami wymagają od pracowników wpłaty własnych środków, który to warunek czasami istotnie zmniejsza zainteresowanie uczestnictwem w planie. W efekcie uzasadnionym wydaje się przyjęcie założenia, że zgromadzone w nich środki są mniejsze.

Ale nawet jeżeli tak jest, to wydaje się logicznym pogląd, że łącznie w Polsce, różnego typu „zbiorowymi" formami oszczędzania objętych jest minimum 500 tys. pracowników. A to daje nam już wskaźnik „partycypacji" na poziomie 10 proc. wszystkich „uprawnionych". Trudno taki wynik lekceważyć. Co dziesiąta osoba, która może to robić oszczędza już dzisiaj. Dodatkowo, te 10 proc. powinno być jeszcze „uzupełnione" o liczbę otwartych IKE i IKZE, czyli indywidualnych rozwiązań emerytalnych, które wielu Polakom zastępują właśnie wymienione powyżej PPE lub PPO. Przesadnym uproszczeniem byłoby pewnie „proste" dodanie ww. liczby 500 tys. uczestników PPE i PO do sumy otwartych IKE i IKZE. W praktyce wszystkie te grupy wzajemnie się przenikają.

W efekcie, dla ostrożności pozwolę sobie przyjąć, że jedynie dla 20 proc. liczby klientów IKE i IKZE te ostatnie stanowią jedyną formę gromadzenie środków. W ten sposób bardzo ostrożnie założyłem, że 8 na 10 inwestujących na indywidualnych kontach albo posiada jeszcze środki w planach sponsorowanych przez pracowników, albo posiada jednocześnie IKE i IKZE. W efekcie po zsumowaniu IKE i IKZE otrzymujemy „zawrotną" liczbę 1 350 tys. kont i konsekwentnie dodatkową grupę 20 proc. „unikalnych" użytkowników obu tych produktów. Przypomnijmy jedynie, że w IKZE, w produkcie, który zdaniem wielu ma znacznie większy potencjał do rozwoju niż IKE oszczędza dzisiaj 550 tys. osób. Łącznie, na tych 550 tys. kontach Polacy zgromadzili dotąd 400 mln zł (tutaj to dla odmiany wciąż liderem jest IKE, na których Polacy mają już oszczędności warte 5,5 mld zł.).

Co prawda malkontenci natychmiast zwrócą uwagę, że jedynie niespełna 80 tys. z ww. grupy 550 tys. kont zostało zasilonych składkami w 2015 roku – ale ja dla odmiany użyję argumentu o sezonowości oszczędzania na IKZE. Oczywistym jest, że większość wpłat na IKZE dokonywana jest pod koniec roku i tak też pewnie będzie w tym roku. Istotnym argumentem przemawiającym za rosnącym zainteresowaniem IKZE jest fakt, że nawet w „martwym sezonie", czyli I połowie bieżącego roku wartość środków zgromadzonych na IKZE wzrosła łącznie o 25 proc. (na koniec ubiegłego roku było to jedynie niecałe 300 mln zł, obecnie już 400 mln zł). Z tej perspektywy, mając dodatkowo na uwadze relatywnie niskie limity środków, które można wpłacić na IKZE wynik ten wygląda już całkiem interesująco. Dodam również, że na IKE (które na rynku pojawiły się wcześniej niż IKZE) dodatkowo oszczędza 800 tys. inwestorów.

Podsumowując, jeżeli do liczby uczestników PPE i PO (500 tys. pracowników) dodamy tak ostrożnie oszacowane kolejne 300 tys. (20 proc. z łącznej sumy 1 350 tys. IKZE i IKE) to wówczas liczba osób „oszczędzających" z myślą o emeryturze rośnie do 800 tys. osób. Oczywiście w tej grupie będą zarówno samozatrudnieni, pracownicy małych firm, rolnicy itp. w efekcie nie powinniśmy już odnosić tej cyfry do liczby zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw – jeżeli już to do łącznej liczby zatrudnionych szacowanej na ok. 15 mln Polaków. Ale nawet tego nie robiąc 800 tys. wygląda na tyle interesująco, że wszelkie komentarze dotyczące „niepowodzenia" III filara powinny być formułowane z nieco większą ostrożnością. Tak więc mamy już prawie milion oszczędzających, a łączna kwota ich oszczędności to blisko 15 mld zł. Niestety tych 15 mld w żaden sposób nie możemy uznać za wartość istotną lub wystarczającą z perspektywy „potrzeb" emerytalnych. Przypomnijmy, OFE to dzisiaj ok. 150 mld złotych (przed pozbawieniem funduszy połowy ich środków było to 280 mld). Całkowita wartość oszczędności gospodarstw domowych (pomniejszonych o środki OFE) to blisko 1 bln zł. (w większości depozytów). Z tej perspektywy kwota 15 mld zł. wydaje się niezwykle niska.

Co nawet ważniejsze tej wielkości oszczędności w żaden sposób nie będą w stanie zmienić sytuacji przyszłych emerytów. Przypomnijmy, że obecnie wydatki Funduszu Ubezpieczeń Społecznych związane z wypłatą emerytur to mniej więcej 130 mld zł rocznie. Aby porównać te 130 mld do wskazanej wcześniej kwoty 15 mld wystarczy „przełożyć" wartość wypłat na niezbędną dla ich dokonania wartość „oszczędności". Zakładając tzw. oczekiwaną długość życia po przejściu na emeryturę w wysokości 17 lat (208 miesięcy dla osoby w wieku 65 lat) możemy bardzo ogólnie oszacować, że kapitał niezbędny dla kontynuowania takich wypłat w przyszłości musiałby stanowić mniej więcej 10-krotność tej kwoty, czyli w ten sposób uzyskujemy wartość „oszczędności" ZUS w kwocie 1,3 bln złotych, która to kwota stanowiłaby ekwiwalent naszych 15 mld zł zgromadzonych w III filarze.

W ten sposób sprowadziliśmy kwotę oszczędności w III filarze oraz kwotę wypłat emerytur z I filara do wspólnego mianownika. Łatwo w ten sposób może sobie uzmysłowić jak niewielkie zabezpieczenie „emerytalne" stanowi na razie kapitał zgromadzony w PPE, PPO oraz na IKE i IKZE. Z drugiej strony trudno się dziwić, że nie jesteśmy w stanie oszczędzić więcej. Po pierwsze liczba oszczędzających dobrowolnie jest niewielka, a ci którzy to robią i tak nie mogą przekroczyć rocznych limitów składek, szczególnie niskich w przypadku IKZE (mniej niż 5 tys. zł. rocznie). Przy okazji trudno też liczyć, że to pracodawcy wezmą na siebie cały ciężar oszczędzania - średnia roczna składka pracodawcy, wciąż stanowiącą w praktyce główne źródło zasilania PPE to jedynie ok. 3,5 tys. zł. Jak widać trudno z tych kwot zbudować rzeczywiste zabezpieczenie emerytalne. Mimo wszystko wartości oszczędności emerytalnych rosną i trudno lekceważyć te dziesiątki tysięcy osób oszczędzających w ww. produktach.

No i na koniec apel do nowego rządu. Oczywistym jest, że sprawa „dobrowolnych" emerytur jest i będzie ważna w perspektywie zapowiadanych zmian w systemie emerytalnym. Warto więc pamiętać, że dla wielu z nas kwestie wieku emerytalnego, składek do OFE itp. są ważne, ale również ważne jest to na jakich warunkach oszczędzać możemy dodatkowe środki. Dzisiaj, dziesiątki tysięcy ludzi gotowych jest „wspierać" państwo w realizacji przyszłych zobowiązań emerytalnych odkładając część swoich dochodów z myślą o emeryturze. Wielu z nich oczekuje, że państwo również się o nich zatroszczy, tworząc coraz lepsze warunki dla tego oszczędzania.

Zainspirowany audycją w radiowej trójce, której tematem była ocena efektów działania pracowniczych programów emerytalnych (PPE) postanowiłem najbliższy felieton poświęcić wygłoszonej tam (i głoszonej w zasadzie powszechnie) tezie, że III filar, czyli dobrowolne oszczędności emerytalne to absolutna klęska i niepowodzenie.

Nie mam wątpliwości, że innego poglądu niż ten o „klęsce", „zapaści" itd. nie da się głosić patrząc jedynie na dane Komisji Nadzoru Finansowego dotyczące samych PPE.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami