Sam pisarz twierdzi, że jest już trochę zmęczony byciem murowanym faworytem. Na oficjalnej stronie internetowej, za pośrednictwem której można było na początku roku zadawać mu pytania, wyjaśniał, że w rzeczywistości żadna krótka lista ulubieńców nie istnieje. To tylko typy bukmacherów, a z kolei bycie typowanym w ten sposób kojarzy się bardziej z wyścigiem konnym, a nie z literaturą.

W tym roku szanse Murakamiego ocenia się na 6 do 1. Japończyk jest drugi w kolejce po Białorusince Swietłanie Aleksiejewicz (5:1). Największe szanse przypisywano Murakamiemu 2 lata temu, wówczas za jednego dolara postawionego na jego triumf można było uzyskać 3. Wtedy jednak nagrodzono Alice Munro, a w ubiegłym roku wygrał Patrick Modiano.

Murakami lepiej czuje się, gdy wokół niego nie panuje medialne zamieszanie. Rzadko udziela wywiadów, niezbyt często także komentuje wydarzenia związane z polityką czy trendami w rzeczywistości. Zdarzyło mu się krytykować rząd za chęć powrotu do energii atomowej, a w marcu bronił także sensu ulicznych protestów w Hongkongu z 2014 roku. Na pytanie jednej z fanek rozczarowanej tym, że jej uczestnictwo w demonstracjach nic nie dało odpowiedział, że parasolowa rewolucja (jak nazywano protesty) zdecydowanie zmieniła sposób patrzenia na wydarzenie na całym świecie. Podkreślał, że tym samym nie postrzegać własnego wkładu w demokratyzację jako zrobionego na próżno. Zachęcał do aktywności nawet takiej która zmienia świat małymi krokami. Przyznał także, że w latach 60. ubiegłego wieku są, brał udział w demonstracjach w Japonii.