Zaczęło się od tego, że dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego Paweł Śpiewak w TVN 24 uznał atak środowisk opozycyjnych na PiS z powodu zmiany przez rząd tej partii ustawy o Trybunale Konstytucyjnym za przejaw histerii, argumentując, że każde ugrupowanie w przeszłości traktowało państwo jako łup polityczny.
Wypowiedź tę skomentował w swoim stylu na Twitterze Tomasz Lis (zachowuję w poniższych cytatach oryginalną pisownię): „Podlizuch PiS prof. Śpiewak tłumaczy zamach na TK – to polityka. Nie, to tchórzostwo Śpiewaka, który chce zachować stanowisko dyr. ŻIH". I dodał: „Spokojnie panie dyrektorze Śpiewak, po tylu umizgach do PiS-u pozwolą panu zachować pieczątkę". Wtórował mu Palikot: „Spiewak to pisowski strach jak u każdego Żyda! Trzeba to zrozumieć! I wybaczyć".
W internecie zawrzało. Na Palikota posypały się gromy. Były poseł zaczął się więc gęsto tłumaczyć: „Żydzi boją się antysemitów, czyli obecnych rządów prawicy. Nie dziwię się im". W każdym razie takie zapewnienia prawdopodobnie uchronią go przed ostracyzmem ze strony tropicieli antysemityzmu, nawet jeśli przyjęli oni wymianę zdań między nim a Lisem za przejaw chamstwa i knajactwa.
Bo wiadomo, swoich ludzi się nie rusza, lepiej zajmować się marginalnymi środowiskami nacjonalistycznymi, które przez 26 lat nie miały szans na zdobycie władzy w Polsce i przypuszczalnie w najbliższej przyszłości to się nie zmieni. Poza tym lewicowo-liberalnym środowiskom wygodnie bić tylko w prawicę, dlatego nawet politykom PiS dorabiają gębę żydożerców. Walka z antysemityzmem jest zatem jednostronna.
A przecież nieodparcie nasuwa się wniosek, że przekaz Lisa i Palikota – ich tweety można traktować jako całość – wpisuje się w typowe antysemickie klisze: Żydzi to tchórze, więc wystarczy, iż ujrzą widmo pogromów, a już zaczynają podlizywać się swoim wrogom.