Haszczyński: Europejskie hasła i spóźnione decyzje

Jeżeli UE ma poważne kłopoty, to słyszymy od najważniejszych unijnych graczy, że jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji jest jeszcze więcej Europy w Europie.

Aktualizacja: 07.10.2015 21:19 Publikacja: 07.10.2015 21:09

Haszczyński: Europejskie hasła i spóźnione decyzje

Foto: ROL

Teraz, w związku z napływem setek tysięcy imigrantów z Afryki i Azji, kłopoty są tak olbrzymie, że niektórzy już wieszczą zmierzch Unii. I o jakim pomyśle usłyszeliśmy w środę od Angeli Merkel? Tak, zgadli państwo: więcej Europy.

Kanclerz Niemiec niemal w co drugim zdaniu używała słowa „razem" (gemeinsam), a występujący przed nią prezydent Francji François Hollande z podobną częstotliwością mówił o solidarności (solidarité).

Niewątpliwie w obliczu katastrofy z przybyszami przywódcy tych dwóch państw zadziałali razem, czyli po raz pierwszy od ćwierćwiecza pojawili się wspólnie przed Parlamentem Europejskim. Z jednej strony to już coś – znak, że Niemcy nie będą nadawały tonu w sprawie tak drażliwej dla innych państw jak przyjmowanie niewyobrażalnych mas przybyszów. Bo ton ten miliony ludzi, od Afganistanu po Senegal, zrozumiały jako zaproszenie do przeniesienia się do bogatej Europy.

Z drugiej strony to jednak bardzo niewiele. Bo unijni trendsetterzy nadal zajmują się debatowaniem na temat solidarności europejskiej i sposobów odnajdowania prawdziwych uchodźców w tłumie imigrantów ekonomicznych. A skutków nie widać.

O tym, że trzeba wzmocnić ochronę granic unijnych i zwalczać przemytników ludzi, mówi się od miesięcy. Przynajmniej od – zapomnianej już – kwietniowej katastrofy statku wiozącego imigrantów z Libii, w której zginęło ponad 800 osób.

Każdego dnia, w którym debatujemy, przybywa około 10 tysięcy nowych imigrantów. Jednocześnie przybywa też, zapewne kilkakrotnie więcej, zwolenników skrajnie antyimigranckich partii w Europie. Zderzenie tych dwóch narastających zjawisk nie wróży niczego dobrego.

Nastroju nie poprawią nam też chyba obradujący w czwartek ministrowie spraw wewnętrznych krajów UE. Jak piszemy w ‚„Rzeczpospolitej", zapowiedzą odsyłanie imigrantów ekonomicznych, utworzenie systemów, ustalenie przepisów. Ale to wszystko zacznie się dziać za parę miesięcy, czyli po pojawieniu się kilkuset tysięcy czy miliona nowych przybyszów.

Niestety, hasła „więcej Europy", „razem" i „solidarnie" nie wpływają na podejmowanie szybkich decyzji w sytuacjach kryzysowych. Wygłaszane teraz przez Merkel można odczytać po prostu jako apel do państw, których zdania nie brała pod uwagę, aby poniosły konsekwencje jej błędów.

Teraz, w związku z napływem setek tysięcy imigrantów z Afryki i Azji, kłopoty są tak olbrzymie, że niektórzy już wieszczą zmierzch Unii. I o jakim pomyśle usłyszeliśmy w środę od Angeli Merkel? Tak, zgadli państwo: więcej Europy.

Kanclerz Niemiec niemal w co drugim zdaniu używała słowa „razem" (gemeinsam), a występujący przed nią prezydent Francji François Hollande z podobną częstotliwością mówił o solidarności (solidarité).

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji