Z sugestią powołania międzynarodowego trybunału ds. wojny w Wietnamie wystąpił wiceprzewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych Andriej Klimow.
„Mamy tutaj taką okrągłą rocznicę. W 1975 roku zakończyła się prawie dziesięcioletnia wojna, nawiasem mówiąc bezprawna, Stanów Zjednoczonych z Wietnamem. Tam nie tylko były wielkie ofiary (w ludności cywilnej). Tam nikt nikomu nie wypowiadał wojny. Dziesięć lat (Amerykanie) dręczyli Wietnam, wykorzystywali tortury, obozy, palili ludzi żywcem napalmem" – tłumaczył Klimow na antenie jednej z moskiewskich rozgłośni dlaczego powinien zostać powołany taki trybunał.
Do 1975 roku armia amerykańska uczestniczyła w wojnie domowej w Wietnamie Południowym po stronie rządu w Sajgonie. Formalnie walczyła z oddziałami partyzanckimi Vietcongu, faktycznie – głównie z armią komunistycznego Wietnamu Północnego, atakującą Południe. Północnowietnamską armię uzbrajał, szkolił i wspierał wywiadowczo Związek Radziecki, a przez pewien czas również Chiny.
Dzień przed Klimowem sugestię powołania innego międzynarodowego trybunału przedstawił przewodniczący rosyjskiej Dumy Siergiej Naryszkin. „Jedyne w historii atomowe bombardowania miast nie stały się przedmiotem postępowania przed międzynarodowym wojskowym trybunałem (w Norymberdze)" – wyraził żal przewodniczący mówiąc o ataku na Hiroszimę i Nagasaki.
„Na razie jeszcze nie stały się. Ale jak świetnie wiemy zbrodnie przeciw ludzkości nie ulegają przedawnieniu" – dodał.