Czerwiec 1956 w Poznaniu. Co ustalił Instytut Pamięci Narodowej

59 lat temu w Poznaniu doszło do robotniczej rewolty skierowanej przeciwko komunistycznej władzy. Od ćwierć wieku IPN prowadzi w tej sprawie śledztwo. Oto co ustalili śledczy?

Aktualizacja: 28.06.2015 10:24 Publikacja: 27.06.2015 13:11

W pacyfikacji poznańskiej rewolty wzięło udział 9983 żołnierzy, 359 czołgów oraz 31 dział pancernych

W pacyfikacji poznańskiej rewolty wzięło udział 9983 żołnierzy, 359 czołgów oraz 31 dział pancernych

Foto: Forum

Śledztwo dotyczące zdarzeń mających miejsce 28 i 29 czerwca 1956 r. w Poznaniu rozpoczęła w 1991 r. Okręgowa Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Od początku tego wieku prowadzi je pion śledczy IPN z Poznania. Śledztwem tym zajmuje się tylko jeden prokurator Mirosław Sławeta.

Skupia się ono na ustaleniu przestępstw popełnionych przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego, których skutkiem było m.in. pozbawienie życia wielu osób, u innych spowodowania obrażeń ciała, ale także na dokumentowaniu przypadków bezprawnego pozbawienia wolności i znęcania się nad zatrzymanymi uczestnikami tych Wydarzeń.

Akta tej sprawy liczą 138 tomów.

Jak ustalił śledczy liczba osób pokrzywdzonych (zabici, ranni, zatrzymani, aresztowani, osoby, które bito) szacowana jest na co najmniej 1035. W grupie tej znajduje się 50 zabitych osób cywilnych, co najmniej 239 rannych osób cywilnych oraz minimum 746 zatrzymanych i aresztowanych. Jednak liczby te są nadal weryfikowane.

Śledczy IPN ustalił, że w czasie tych wydarzeń straciło życie 58 osób. W grupie tej znalazło się 50 osób cywilnych, 4 żołnierzy (w tym jeden żołnierz KBW, jeden podchorąży Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych, jeden żołnierz służby czynnej i jeden żołnierz zawodowy), 1 milicjant i 3 funkcjonariuszy UB.

W trakcie ustalania tych danych prokurator przeprowadził badania sondażowe w Leszkowie koło Piły (na cmentarzu wojennym żołnierzy radzieckich i polskich z 1945 r.) i w lesie w Biedrusku. Nie potwierdziły one hipotez, które pojawiły się w zeznaniach niektórych świadków, o chowaniu w tych miejscach nieznanych ofiar Wydarzeń, a w szczególności żołnierzy, którzy odmówili strzelania do demonstrantów.

Prokurator zbadał też okoliczności śmierci najmłodszej ofiary Wydarzeń Czerwcowych Romana Strzałkowskiego. „Z bardzo dużym prawdopodobieństwem przyjąć można, że Roman Strzałkowski postrzelony został śmiertelnie w dniu 28.06.1956 r. między godzinami 12.30 a 15.30 (najprawdopodobniej około godz. 15-ej) na terenie garaży UB, a konkretnie w budynku określanym jako ich dyspozytornia lub w pobliżu tego miejsca. Jak na razie nie można natomiast jednoznacznie stwierdzić, czy zginął on w wyniku celowego postrzału, czy też przypadkowo" – uważa prokurator Sławeta.

Jego zdaniem kluczem do rozwiązania tej zagadki jest postać nieżyjącej już Teresy S., (określanej w literaturze jako Teofila Kowal). „Najbardziej prawdopodobnym jest, że Teresa S. wiedziała jak zginął Romek, lecz z jakichś względów nigdy nie powiedziała o tym prawdy" – uważa śledczy.

„Z przeprowadzonych oględzin koszulki Romana Strzałkowskiego, którą miał założoną w chwili postrzału i śmierci jednoznacznie wynika, że sprawca oddający strzał do Romka stał niżej od niego i był po jego prawej stronie (patrząc z kierunku strzału), co pozwala np. jednoznacznie wykluczyć oficjalną, forsowaną m.in. przez oskarżenie w „procesie dziewięciu" wersję, że Romka postrzelili demonstranci ostrzeliwujący okolice ul. Kochanowskiego z budynku Ubezpieczalni" – uważa prowadzący śledztwo prokurator Mirosław Sławeta.

Przypomina on, że specyfiką buntu poznańskiego z 1956 r. było to, że to demonstranci byli początkowo stroną ofensywną, a na ulicach miasta doszło do obustronnej wymiany ognia, która często sprowadzała się do bezładnej strzelaniny. „Co również charakterystyczne, wynikiem tego dwustronnego zbrojnego starcia byli najczęściej zabici i ranni wśród osób, które nie brały udziału w zbrojnej części Poznańskiego Czerwca 1956 r." – dodaje.

Jego zdaniem nie można wykluczyć, że niektóre postrzelenia osób cywilnych spowodowane były przez innych cywili, co mogło być spowodowane ogólnym chaosem w prowadzeniu ognia oraz nieumiejętnością w obchodzeniu się z bronią.

Prokurator zamknął już wątek śledztwa dotyczący ustalania osób rannych podczas Wydarzeń Czerwca. Przy wsparciu historyków stworzył on imienny wykazów osób rannych oraz tych, którzy takich obrażeń mogli doznać.

Rannych w wyniku postrzałów bezpośrednich, rykoszetów, odprysków muru, bruku i szyb, figurujących w szpitalnych księgach głównych, było 151 osób cywilnych. „Nie figurujących w tych księgach ale potwierdzonych rannych w takich okolicznościach było 70 osób cywilnych, a dodatkowe 18 osób to ranni w wyniku różnego rodzaju urazów mechanicznych, np. stłuczenia, rany cięte" – opisuje śledczy. Z kolei rannych od postrzałów bezpośrednich, rykoszetów funkcjonariuszy było co najmniej 51, a kolejnych 21 doznało różnego rodzaju urazów nie związanych z postrzałami.

Jak wynika z ustaleń IPN najmłodszym rannym był Roman K. (8 lat w chwili odniesienia obrażeń), zaś najstarszym Jan K. (67 lat). Prawdopodobnie, osobą, która została ranna jako pierwsza 28 czerwca 1956 r. (około 10.30. – rana tłuczona, doznana jeszcze w okolicach Zamku) była Janina N. Na ul. Kochanowskiego, jedną z pierwszych rannych była m.in. Helena P. i Roman K. (około godz. 11-ej). „Najpóźniej rannym" w związku z Wydarzeniami, był porucznik Wojska Polskiego Adolf K. (ranny 3 lipca 1956 r., w Parku Kasprzaka).

Prokurator wyjaśnił też tzw. sprawę „rannego Izraelczyka", opisywaną przez „Głos Wielkopolski". Osobą, która 28 czerwca 1956 r. została zapisana w księdze głównej szpitala im. Raszei w Poznaniu jako cudzoziemiec - a później, w piśmie skierowanym ze szpitala do WUBP, określoną jako „Izraelczyk" - był w rzeczywistości nieprzytomny początkowo Polak Zdzisław C. Jego tożsamość została ustalona dopiero w szpitalu przy ul. Przybyszewskiego, gdzie został przeniesiony.

„Pomyłka w zakwalifikowaniu obywatela polskiego jako cudzoziemca wynikła stąd, że nie posiadał on przy sobie żadnych dokumentów a nadto, jako bardzo ciężko ranny w głowę, wypowiadał w bełkotliwy sposób szereg słów w znanych sobie językach obcych. Dodać należy, iż po długim leczeniu i rehabilitacji, kontynuował z powodzeniem pracę naukową na jednej z poznańskich uczelni. Zmarł w 1992 r." – opisuje prokurator IPN.

Śledczy potwierdził jedynie postrzelenie, zamieszkałego wówczas na stałe w Polsce obywatela Bułgarii, Witana N.

Zakończony został też wątek dotyczącego ewentualnych represji skierowanych przeciwko żołnierzom, którzy odmawiali wykonania rozkazów związanych z tłumieniem wystąpień podczas Wydarzeń. Z ustaleń IPN wynika, że żaden żołnierz nie był karany sądownie za tego typu zachowania.

Jak na razie jedyną osobą, która usłyszała a w tej sprawie zarzuty jest Marian S. byłemu funkcjonariuszowi MO. W okresie od 30 czerwca 1956 r. do 4 lipca 1956 r., w Poznaniu, jako funkcjonariusz Komendy Dzielnicowej Milicji Obywatelskiej Poznań - Jeżyce, miał on się znęcać i bić uczestników protestu. Został on skazany przez sąd.

Śledztwo dotyczące zdarzeń mających miejsce 28 i 29 czerwca 1956 r. w Poznaniu rozpoczęła w 1991 r. Okręgowa Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Od początku tego wieku prowadzi je pion śledczy IPN z Poznania. Śledztwem tym zajmuje się tylko jeden prokurator Mirosław Sławeta.

Skupia się ono na ustaleniu przestępstw popełnionych przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego, których skutkiem było m.in. pozbawienie życia wielu osób, u innych spowodowania obrażeń ciała, ale także na dokumentowaniu przypadków bezprawnego pozbawienia wolności i znęcania się nad zatrzymanymi uczestnikami tych Wydarzeń.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie