Dyrektor generalny Światowej Organizacji Handlu, Roberto Azevedo przyznał na konferencji prasowej w Genewie, że „w tej chwili utknęliśmy najwyraźniej w negocjacjach. Sądzę, że będzie bardzo trudno pogodzić różne poglądy, powiedziałbym, że nawet niemożliwe w tej chwili".

Organizacja z Genewy starała się — i ponosiła fiasko — uzgodnić światowy pakiet reform w handlu od posiedzenia w Doha w 2001 r., gdy ustalono wtedy ambitny plan zniesienia barier w wymianie handlowej. Od tamtego czasu WTO udało się doprowadzić do przyjęcia kilku zmian w globalnych regułach. Dwa lata temu doprowadziła do uproszczenia i standaryzacji odpraw celnych, sesja w stolicy Kenii zaczynająca się 15 grudnia mogłaby stać się forum porozumień w innych kwestiach, np. w zniesieniu ceł w eksporcie technologii informacji o wartości 1,3 bln dolarów rocznie.

Unia Europejska i Brazylia przewodzą staraniom, by w Nairobi zlikwidowano subsydia do eksportu rolnego. Różnice stanowisk w sprawie dokończenia rundy z Doha nigdy nie zniknęły, więc 10. konferencja ministerialna w grudniu nie przyczyni się do wypracowania wspólnego poglądu, jak osiągać dalszy postęp w rozmowach. — Myślę, że jest to bardzo mało prawdopodobne — przyznał Azevedo.

Jego zdaniem, największymi potencjalnymi beneficjantami umowy o światowym handlu byłyby najuboższe kraje, z których większość jest wykluczona z regionalnych rozmów o umowach handlowych prowadzących wszędzie. Wśród 161 członków WTO — od poniedziałku będzie ich 162, bo dochodzi Kazachstan — niektórzy kładą nacisk na skupieniu się na ustaleniach z Doha z pominięciem reszty, inni z kolei chcą podchodzić do reform w handlu w zupełnie w inny sposób — wyjaśnił szef WTO.

- Nie ma wśród członków WTO zgody co do tego, co chcą zrobić. Ja tylko tu pracuję. Myślę nawet, że po Nairobi będziemy musieli poświęcić trochę czasu na zastanowienie się, jak najlepiej moglibyśmy działać w ramach tej organizacji, co pozwoliłoby doprowadzić do spełnienia jej funkcji, jaką jest prowadzenie negocjacji — powiedział Azevedo.