Sąd Najwyższy rozstrzygnął dzisiaj jeden z najważniejszych problemów procesowych ostatnich lat – na wniosek Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, w rozszerzonym składzie siedmiu sędziów przyjął, że prawomocny wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznający klauzulę za abuzywną dotyczy tylko tego przedsiębiorcy, który został pozwany.
Dotychczas zarówno sądy powszechne, jak i sam Sąd Najwyższy, różnie rozstrzygały to, czy wpis klauzuli abuzywnej do rejestru oznacza, że postanowienie to „znika" tylko z umów zawartych przez konsumentów z pozwanym przedsiębiorcą, czy też „znika" ze wszystkich innych podobnych umów, także tych zawartych z innymi przedsiębiorcami.
Jakie to ma znaczenie? W wymiarze praktycznym uchwała Sądu Najwyższego oznacza koniec łatwych powództw przeciwko przedsiębiorcom w sprawach indywidualnych oraz ukrócenie tzw. szantażu klauzulami. Bo już nie będzie można opierać powództwa tylko na tej podstawie, że podobne postanowienie jest już w rejestrze. Dla przykładu, klienci jednego banku nie będą mogli powoływać się na wpis klauzuli indeksacyjnej innego banku do rejestru.
Rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego jest słuszne, a co najważniejsze zgodne z duchem państwa prawa. W tym ujęciu rejestr klauzul niedozwolonych nie stanowi pozakonstytucyjnego źródła prawa oraz nie ogranicza prawa do obrony. Wystarczy zauważyć, że w postępowaniach, których skutkiem były wpisy do rejestru klauzul niedozwolonych, inni przedsiębiorcy nie mogli uczestniczyć, bo ani nie mogli o nich wiedzieć, ani nie mieli dostępu do akt, ani w końcu nie było trybu na przyłączenie się do takiego procesu. Dodatkowo rozciągnięcie skutków wyroku na wszystkie podobne umowy naruszało zakaz retroakcji prawa. Bo w praktyce zdarzały się powództwa, gdzie twierdzono, że ponieważ w roku 2013 została wpisana do rejestru klauzula, to wpis ten ma skutek wsteczny w umowach zawartych w roku 2003 i to w dodatku w z innym przedsiębiorcą niż ten, który stosował klauzule niedozwolone.