Jeżeli przelew trafi na złe konto, pierwsze kłopoty pojawią się przy ustaleniu, kto się wzbogacił. Potem zacznie się długi proces o odzyskanie pieniędzy. Nie wiadomo, czy skuteczny.
Banki od czterech lat nie muszą sprawdzać, czy wskazany numer należy do beneficjenta przelewu. W konsekwencji nie odpowiadają za wadliwie wpisane dane.
Spółka N. wadliwe przelewy wykonała w latach 2007–2008, kiedy nie obowiązywały jeszcze zalecone przez Unię przepisy ustawy o usługach płatniczych, które ograniczyły obowiązki kontrolne banków. Zlecała elektronicznie przelewy na rzecz kontrahentów. Księgowa wpisywała nazwy i adresy wierzycieli, ale swój rachunek bankowy.
Bank nie sprawdził
Prezes spółki tego szczegółu nie sprawdzał, także bank odbierający przelewy nie weryfikował numeru i księgował na podanym rachunku.
Spółka uznała swoje zaniedbanie i zażądała od banku tylko połowy utraconych pieniędzy – 60 tys. zł. Twierdziła, że gdyby bank porównał rachunki z nazwami wierzycieli, to oszustwo by wykrył.