Od nieoczekiwanego odejścia reżysera Piotra Łazarkiewicza w czerwcu minęło siedem lat. Film, który zrealizowała Magdalena Łazarkiewicz, pulsuje jego obecnością. Na taśmach zachowało się wiele fragmentów rozmów, spotkań, a nawet i prywatności reżysera. Nie patrzy się na nie jednak jak na archiwalia, bo zostały połączone w opowieść skrzącą się życiem.
„Telefon Piotra Łazarkiewicza. Nagraj swoją wiadomość, oddzwonię, jak tylko będę mógł" – tak zaczyna się film, a potem głos Magdy Łazarkiewicz mówi, że ten zapis głosu męża towarzyszy jej do dziś i że wciąż trudno jej sobie wyobrazić, że pozostanie bez odpowiedzi już na zawsze...
- Byliśmy parą, która ciągle się komunikowała – wspomina reżyserka.
Poznali się we Wrocławiu. Na początku nie zaiskrzyło między nimi. Widywała go w Bibliotece Ossolineum, spędzał tam dużo godzin. Potem przysłał jej list z prośbą o rekomendację do Agnieszki Holland, czyli jej siostry, którą chciał zaprosić na spotkanie ze studentami katowickiej szkoły filmowej. Na to spotkanie pojechała też przyszła żona Piotra Łazarkiewicza. Tak się wszystko wspólne w ich życiu zaczęło, rosło i trwało do końca....
Piotr Łazarkiewicz miał dar skupiania wokół siebie ludzi. Lubił ich, potrafił słuchać, rozmawiać, uczyć się od nich, być z nimi.