Na czas szczytu Paryż stał się oblężoną twierdzą

Po zamachach 13 listopada Hollande nie mógł odwołać szczytu w sprawie klimatu. To oznaczałoby zwycięstwo terrorystów. Ale stolica ryzykuje wiele.

Publikacja: 29.11.2015 20:00

Policjanci francuscy przed wejściem do miejsca obrad szczytu klimatycznego w Paryżu

Policjanci francuscy przed wejściem do miejsca obrad szczytu klimatycznego w Paryżu

Foto: AFP

Wygląda to na prowokację, choć wyznaczając wiele miesięcy temu miejsce szczytu COP 21, francuskie władze nie mogły rzecz jasna przewidzieć przyszłości. W poniedziałek przywódcy 147 państw świata, w tym Barack Obama i Xi Jinping, spotkają się w centrum w miejscu po starym lotnisku Le Bourget. To tylko 2 km od Stade de France, gdzie dwa tygodnie temu wysadziło się trzech zamachowców-samobójców. Centrum mieści się przy autostradzie A1, tej samej, którą 13 listopada uciekał do Belgii Salah Abdeslam, dziś najbardziej poszukiwany terrorysta Europy. I przede wszystkim w środku Saint-Denis, cieszącego się ponurą sławą tzw. Departamentu 93, zdominowanego przez muzułmańskich imigrantów.

Od dwóch tygodni we Francji nie tylko obowiązuje stan wyjątkowy, ale także najwyższy stopień zagrożenia atakiem terrorystycznym. Jednak dopiero teraz Paryż zmienia się w oblężoną twierdzę. Władze sprowadziły z całego kraju 12 tys. policjantów. Będą ich wspierać żołnierze Legii Cudzoziemskiej uzbrojeni w karabiny maszynowe.

Prefektura policji zamknęła główne autostrady do stolicy, a także obwodnice 15-milionowej metropolii. To tędy z lotniska Roissy-Charles-de-Gaulle (na północy) i Orly (na południu) mają się przemieszczać do hoteli przywódcy państw świata.

Zostańcie w domach

Jean-François Carenco, prefekt regionu Ile-de-France, jeszcze dwa dni temu apelował do paryżan o zostawienie samochodów w garażach i korzystanie z transportu publicznego w drodze do pracy. Z tego powodu metro na czas COP 21 będzie za darmo. Ale w niedzielę Carenco zmienił zdanie. Prefektura „usilnie zaapelowała" o niekorzystanie z autobusów, pociągów czy właśnie metra, bo „ryzyko jest za duże". Władze proszą o pozostanie w domach. Zwróciły się do organizacji pracodawców Medef, by cin uznali nieobecność pracowników za usprawiedliwioną.

– Na listach podejrzanych o radykalizm islamski (tzw. kategoria S – Surete de l'Etat, bezpieczeństwo państwa) jest 10 tys. osób. Kontrolowanie ich wszystkich jest niemożliwe. Koncentracja ludności, także w metrze, jest więc niebezpieczna – mówi „Rzeczpospolitej" Jean-Charles Brisard, dyrektor Centrum Analiz Terroryzmu (CAT) w Paryżu.

Z tego samego powodu władze zakazały wszelkich „ruchomych" manifestacji, które tradycyjnie przed szczytami COP organizowali działaczy na rzecz ochrony środowiska i przeciwnicy globalizacji. W niedzielę ci ostatni ograniczyli się do stworzenia żywego łańcucha wzdłuż pierwotnej trasy marszu.

Już w dniach poprzedzających szczyt atmosfera na ulicach miasta pod pewnymi względami przypominała to, co zapamiętałem z Izraela. Policja i wojsko uzbrojone w długą broń patrolowały dworce, stacje metra, główne bulwary miasta. Choć w Paryżu nie ma stałych miejsc kontroli pojazdów na ulicach, funkcjonariusze regularnie zatrzymują podejrzane samochody i sprawdzają bagażniki.

– Ludzie zmienili zwyczaje. Unikają tłumów, niechętnie siedzą przy oknie w kafejkach, wolą w głębi. Patrzą podejrzliwie na osoby ubrane w tradycyjne muzułmańskie stroje – mówi mi Sophie, znajoma paryżanka. – Zamachy zmieniły sposób, w jaki żyjemy.

Bez tortur

Mimo wszystko Francja nie pójdzie śladami Patriot Act, który George W. Bush przeforsował po zamachach 11 września. – W przeciwieństwie do USA nas obowiązują międzynarodowe umowy, zwłaszcza europejska konwencja praw człowieka. Podejrzani nie będą torturowani. Poza stanem wyższej konieczności policja nie ma prawa strzelać ostrą amunicją, nieograniczone podsłuchy nie są możliwe – tłumaczy Nicolas Hervieu, konstytucjonalista z uniwersytetu Paris-Nanterre.

Mimo środków bezpieczeństwa nie wszyscy przywódcy ufają, że francuskie władze panują nad sytuacją. Barack Obama przyjeżdża w obstawie kilkuset funkcjonariuszy bezpieczeństwa. Samo centrum w Bourget, formalnie oddane pod jurysdykcję ONZ, jest prawdziwą twierdzą z trzema strefami bezpieczeństwa. Przywódcy nie będą opuszczali tej najbardziej chronionej.

Ale Sophie obawia się, że to wszystko nie powstrzyma terrorystów. – Władze przerzuciły tak duże siły do Paryża, że zamachowcy mogą uderzyć w inne wielkie miasto Francji: Lyon czy Marsylię – mówi.

Wygląda to na prowokację, choć wyznaczając wiele miesięcy temu miejsce szczytu COP 21, francuskie władze nie mogły rzecz jasna przewidzieć przyszłości. W poniedziałek przywódcy 147 państw świata, w tym Barack Obama i Xi Jinping, spotkają się w centrum w miejscu po starym lotnisku Le Bourget. To tylko 2 km od Stade de France, gdzie dwa tygodnie temu wysadziło się trzech zamachowców-samobójców. Centrum mieści się przy autostradzie A1, tej samej, którą 13 listopada uciekał do Belgii Salah Abdeslam, dziś najbardziej poszukiwany terrorysta Europy. I przede wszystkim w środku Saint-Denis, cieszącego się ponurą sławą tzw. Departamentu 93, zdominowanego przez muzułmańskich imigrantów.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Diesel, benzyna, hybryda? Te samochody Polacy kupują najczęściej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Biznes
Konsument jeszcze nie czuje swej siły w ESG
Materiał partnera
Rośnie rola narzędzi informatycznych w audycie
Materiał partnera
Rynek audytorski obecnie charakteryzuje się znaczącym wzrostem
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Materiał partnera
Ceny za audyt będą rosły