Taki przekaz dominował po środowym posiedzeniu Komisji Obrony, na którym nowy szef MON podał w wątpliwość ustalenia dotyczące kupna systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, czyli słynnych patriotów.

Rychło nastąpiło uspokojenie nastrojów. Macierewicz ponoć chce tylko renegocjacji amerykańskiej oferty, nie kwestionuje natomiast samego wyboru patriotów. Sytuację mamy zatem taką: przetarg śmigłowcowy najprawdopodobniej zostanie anulowany, MON zdecydowanie nie podoba się oferta Francuzów z Airbusa, Amerykanie zostaną natomiast naciśnięci, aby zaproponowali nam lepsze warunki – niższą cenę i ewentualnie szybszą dostawę swojego sprzętu.

Z tą całą sytuacją jest oczywiście związane pytanie podstawowe: jakiego procesu jesteśmy świadkami? Chwilowego zastopowania wielkiego programu modernizacji armii czy początku jego powolnej śmierci? Bilans na koniec 2015 roku wydaje się marny. Dwa postępowania, których koniec wydawał się względnie bliski, na pewno się przedłużą. I nie wiadomo, co z kolejnymi – obroną przeciwlotniczą krótkiego zasięgu, bezzałogowcami, okrętami podwodnymi...

W grę przecież wchodzą potężne pieniądze i potężne interesy, w tym czysto geopolityczne. Ambitnie skrojony program modernizacji może bardzo łatwo utonąć w grze tychże interesów, ale także w atmosferze podejrzeń i strachu przed podejmowaniem jakichkolwiek decyzji.

Ale właśnie na to Polski nie stać. Przede wszystkim ze względu na bezpieczeństwo kraju. Trzeba jednak pamiętać, że gra dotyczy też istnienia polskiego przemysłu obronnego i kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy. Nasza branża zbrojeniowa jest w bardzo słabej kondycji i między bajki można włożyć opowieści, jak to własnymi siłami wyprodukujemy uzbrojenie zaliczane do światowych standardów nowoczesności. Jedną z oczywistych dróg do okrzepnięcia polskiej zbrojeniówki jest transfer technologii, know-how i rozumnie prowadzona współpraca z międzynarodowymi koncernami. Ale to samo się nie zrobi, potrzebne są kontrakty. A przesuwanie ich w bliżej nieokreśloną przyszłość tylko przybliża upadek polskiej zbrojeniówki. Tutaj również, nie tylko w kwestiach bezpieczeństwa, słychać coraz bardziej niepokojące tykanie zegara.