We wtorek mówiła o tym pani premier, a wczoraj powtórzyła rzecznik rządu. Spełnienie wyborczej obietnicy być może więc nie wysadzi budżetu w powietrze.

To dobra zmiana, tym bardziej że program 500+ raczej nie spełni deklarowanego przez PiS celu i nie poprawi sytuacji demograficznej Polski. Z perspektywy ojca trojga dzieci mogę powiedzieć, że jest mało prawdopodobne, by Polacy dla tej sumy masowo powiększali rodziny. Dobrze przecież wiedzą, że program jest drogi, budzi kontrowersje i prawdopodobnie kolejna ekipa, która przejmie władzę za cztery czy osiem lat, go zaorze.

Bardziej efektywne niż 500+, choć pewnie mniej efektowne z perspektywy rządu, byłoby wydanie pieniędzy na nowe publiczne żłobki i przedszkola oraz umocnienie pozycji matek w miejscu pracy. Trzeba by też sprawić, że matki staną się poszukiwanymi pracownikami, np. obniżyć składki ZUS płacone przez wychowujące dzieci kobiety i ich pracodawców. Zniżka musiałaby być proporcjonalna do liczby potomstwa: im więcej dzieci, tym koszt zatrudnienia mamy mniejszy. Skuteczne to, ale skomplikowane. I mniej chwytliwe od hasła „500 zł dla każdego".