Nie podoba się prezes zamierzający wprowadzić trudny, lecz niezbędny program oszczędnościowy? Związki załatwią sprawę. Sam program restrukturyzacji i naprawy branży też jest be? Proszę bardzo – trochę gróźb, strajk, kilka petard rzuconych w odpowiednim kierunku i problem (znaczy – program) znika. Może zabraknąć pieniędzy na 13. i 14. pensje? Nie dla związkowców, dlatego górnicze spółki wypłacą tradycyjne sute premie, na które złożymy się wszyscy.

Wszystkie te „sukcesy" były możliwe, bo związkom udało się zastraszyć poprzedni rząd, który pod ich naciskiem wycofywał się z kolejnych niepopularnych na Śląsku elementów programu ratowania kopalń. To pasmo zwycięstw musiało skłonić do działania licznych naśladowców. Po pracownikach LOT czy PKP Cargo przyszła kolej na związkowców z Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, którzy we wtorek będą protestować w Warszawie.

Żądają podwyżek (i to koniecznie naliczonych już od początku roku), większych premii i – oczywiście – odwołania prezesa. Dodajmy tylko, że średnie miesięczne wynagrodzenie w firmie sięga 7,3 tys. zł (w całym sektorze przedsiębiorstw – 4,1 tys. zł), a pracownicy PGNiG otrzymują m.in. premie roczne i kwartalne, bony świąteczne, dopłaty do biletów miesięcznych, do wczasów czy tzw. kredkowe.

Mimo to trudno przewidywać scenariusz inny niż „zwycięstwo" związkowców. Nowy prezes (Mariusz Zawisza, kojarzony z poprzednią ekipą rządzącą, raczej nie uchroni się przed kadrową miotłą) pewnie chętnie podejmie z nimi negocjacje. Tym bardziej – co mocno podkreślają związkowcy – że spółka wypracowuje miliardowe zyski, ma się więc czym dzielić.

Podobny argument wykorzystywali nie tak dawno górnicy. Mało kto dziś pamięta, że jeszcze w 2011 roku polskie kopalnie węgla kamiennego miały 3 mld złotych zysku netto. Wszyscy wiemy, co z niego zostało. Aby taki scenariusz nie powtórzył się w kolejnych państwowych spółkach, potrzebne jest nowe podejście do zarządzania nimi. Myślenie o przyszłości, rozwoju i długofalowych inwestycjach, a nie tylko o jak najszybszym przejedzeniu zysków. Trzeba zawczasu postawić tamę narastającej fali związkowych żądań.