Kości osobników nieznanego gatunku spokrewnionego z człowiekiem odkryli w głębokiej jaskini w okolicach Sterkfontein w RPA naukowcy z Uniwersytetu Witwatersrand. Naukowcy nazwali go Homo naledi — od „Jaskini Wschodzącej Gwiazdy", gdzie szczątki zostały odkopane.
Specjaliści pracujący w zespole prof. Lee Begera są przekonani, że kości należały do 15 osobników obojga płci — od dzieci po starców. Łącznie zidentyfikowano dotąd 1500 fragmentów. To jedno z najbogatszych podobnych znalezisk na świecie. W miejscu, gdzie wykopano kości nie znaleziono szczątków innych gatunków. Na kościach Homo naledi nie odkryto również śladów zębów i pazurów, co oznacza, że nie są to pozostałości po uczcie drapieżników.
A to prowadzi do zaskakującej tezy — te prymitywne istoty grzebały swoich zmarłych. Taki rytuał uważany był dotąd za typowo ludzki. Inne gatunki — poza nami i neandertalczykami — nie chowały ciał swoich pobratymców.
- Po wyeliminowaniu innych możliwości uważamy, że Homo naledi celowo i wielokrotnie grzebał swoich zmarłych w ziemi — mówi Lee Berger. — To znaczy, że postrzegali sami siebie jak istoty inne niż reszta gatunków zwierząt. I zapewne reszta świata naturalnego.
Naukowcy odrzucają też hipotezę, że Homo naledi zakopywali ciała aby uchronić przed atakiem padlinożerców. — Wybierali tylko zmarłych własnego gatunku. Gdyby chcieli ukryć się prze hienami zagrzebywaliby w ziemi wszystko, aby nie przywabiać padlinożerców — wyjaśnia Lee Berger.
Nieco kłopotu sprawia naukowcom określenie wieku znaleziska. Normalnie służą do tego porównania warstw geologicznych oraz znajdujące się obok kości zwierzęce zidentyfikowanych gatunków. Tym razem jednak tych wskazówek nie ma — Homo naledi składał do grobu tylko przedstawicieli własnego gatunku, w dodatku groby wykopywał w ziemi, zaburzając w ten sposób warstwy mogące dać odpowiedź na pytanie o wiek.