Adwokat skierował wniosek o uzasadnienie wyroku do Sądu Okręgowego Warszawa, zamiast do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga. Wniosek nie został uwzględniony, termin na złożenie apelacji przepadł. Adwokat starał się o przywrócenie terminu, tłumaczył, że chodziło o pomyłkę – bezskutecznie. By nie stresować klienta, nie informował go o tym, co się dzieje w jego sprawie, od maja do października.
Efekt był taki, że adwokat został ukarany przez sądy dyscyplinarne upomnieniem.
Nie zgadzał się z tą karą. Jego obrońca złożył kasację do Sądu Najwyższego. Tłumaczył, że adwokat popełnił tylko nieumyślny błąd, że w jego piśmie tak naprawdę zabrakło wyłącznie jednego słowa – „Praga". Nie przekonał jednak Sądu Najwyższego.
Sędzia sprawozdawca SN Roman Sądej ocenił podczas ustnego uzasadnienia orzeczenia, że tłumaczenie adwokata, iż jego błąd dotyczył tylko jednego słowa, to „straszny eufemizm". Ten błąd spowodował bowiem poważne konsekwencje – skierowanie pisma do niewłaściwego sądu i jego odrzucenie.
Sędzia Sądej podkreślał, że Sąd Okręgowy Warszawa-Praga istnieje od 2005 r., nie jest to więc nowa instytucja, co ewentualnie mogłoby usprawiedliwiać błąd. W tym przypadku zabrakło podstawowej staranności, zapewne adwokata zgubiła rutyna.