Nie wszyscy podzielają ten rygoryzm SN, a już najmniej adwokaci.
SN nie uwzględnił wniosku adwokatki z Opola, która o ósmej rano zatelefonowała do sekretariatu SN, że nie zdąży na rozprawę na dziesiątą, bo stoi w dużym korku na gierkówce pod Mszczonowem, spowodowanym zderzeniem dwóch ciężarówek. Na rozprawę (dotyczyła rozliczenia umowy najmu) stawił się natomiast Bartosz Grohman, warszawski adwokat, ale w charakterze jakby posłańca, który na prośbę adwokatki potwierdził zdarzenie, ale nie miał umocowania do wystąpienia w sprawie. Z kolei przeciwnik procesowy zasugerował obstrukcję po stronie adwokatki.
– Żyjemy w takich czasach i przy takim stanie komunikacji, że korki na drogach należy uwzględnić przy planowaniu wyjazdu do sądu, przecież sędziowie także dojeżdżają do sądu – powiedział sędzia, uzasadniając nieuwzględnienie wniosku o odroczenie rozprawy. Takie sytuacje są dość częste w sądach, a musimy pamiętać, że spóźnienie pełnomocnika uderza przede wszystkim w jego klienta. Prawo, tj. art. 214 § 1 kodeksu postępowania cywilnego, mówi, że rozprawa ulega odroczeniu w razie nieobecności wywołanej nadzwyczajnym wydarzeniem lub inną znaną sądowi przeszkodą, której nie można przezwyciężyć.
Nadzwyczajne sytuacje nie powinny ograniczać praw podsądnego
– Zaplanowanie wyjazdu do sądu nawet z dużym zapasem czasu nie zawsze zagwarantuje punktualne stawiennictwo, dlatego wypada oczekiwać od sądu wyczucia i rozsądnej oceny sytuacji – uważa adw. Rafał Sarbiński. – Pełnomocnik, który na skutek nagłej przeszkody nie może stawić się punktualnie na rozprawę, powinien wystąpić o jej przesunięcie na późniejszą godzinę, ewentualnie odroczenie.